sobota, 4 listopada 2017

Droga do stolicy - „Miłe złego początki”

W pogoni za dziecięcym marzeniem – Islandia 2017


Tak rodziło się moje marzenie o Islandii:


W Islandii zakochałem się od „pierwszego wejrzenia” już w szkole podstawowej, gdy przeglądając książkę przyrodniczą zaciekawiły mnie dwie fotografie. Pierwsza przedstawiała wulkan (była to Hekla) a druga lodowiec (był to Vatnajökull). Tamto wydarzenie na zawsze zmieniło moje życie. Z każdym rokiem wzrastało moje zaciekawienie procesami i zjawiskami przyrodniczymi a zwłaszcza tymi mającymi wpływ na kształtowanie rzeźby powierzchni Ziemi. Miało to wpływ na decyzję podczas wyboru studiów, gdy zdecydowałem się na dwa kierunki, bezpośrednio związane z badaniami Ziemi. Natomiast moje największe marzenie podróżnicze - wyprawa na Islandię, wciąż pozostawała w sferze odległych marzeń. Wszystko się zmieniło pewnego dnia, gdy w wyniku narastającej frustracji powiedziałem wszystkiemu dosyć. Od tej chwili priorytetem dla mnie stało się spełnienie moich 3 wówczas największych marzeń. Zaraz po rzuceniu pracy (to ona była główną przyczyną mojej frustracji) przeszedłem Główny Szlak Beskidzki (najdłuższy górski szlak turystyczny w Polsce), dwa lata później Główny Szlak Sudecki. Na deser pozostała mi rowerowa wyprawa dookoła Islandii.

Przygotowania do wyprawy:

Przygotowania do niej rozpocząłem 2,5 roku przed planowaną na lipiec/sierpień 2017 wyprawą rowerowa dookoła Islandii. Rozpoczęły się one od oszczędzania pieniędzy i planowania trasy wyprawy. Nieco później zacząłem szukać na jednym z portali społecznościowych towarzyszy podróży. W taki sposób do wyprawy dołączyła Sara. Kilka miesięcy przed samym wyjazdem założyliśmy Fanpage, gdzie przybliżaliśmy wszystkim ciekawostki na temat kraju naszej wyprawy. Zabraliśmy się też za przygotowania kondycyjne. Każdy z nas we własnym zakresie, gdyż nasze miejsca zamieszkania dzieli zbyt duża odległość.

Trasa wyprawy. Każdy dzień wyprawy oznaczony innym kolorem. Opracowanie własne w GoogleMyMaps.


„Miłe złego początki”

Dzień: 1 - 4;
Pokonany dystans: 62,1 km;
Trasa: Keflavík - Hafnarfjörður - Reykjavík.

Wreszcie nadszedł dzień, na który czekaliśmy z zapartym tchem od wielu miesięcy. Do Keflavíku ruszyliśmy z lotniska w Pyrzowicach. Na Islandii wylądowaliśmy 2 godziny przed północą. Po zabraniu kartonów z rowerami i toreb podróżnych, obsługa lotniska skierowała nas do „Bike Pit-u” - pomieszczenia przed lotniskiem specjalnie przygotowanym do montażu rowerów. Swoją drogą Islandczycy świetnie rozwiązali problem z rowerzystami, którzy wcześniej musieli składać rowery w holu lotniska. W międzyczasie kartony i torby oddaliśmy na przechowanie w ręce Agaty – mojej koleżanki z czasów studenckich, która akurat mieszka w pobliżu lotniska.
Nie śpiesząc się powoli składamy oba rowery. W końcu jest noc, a dodatkowo padał deszcz i wiał silny wiatr. Liczyliśmy, że rankiem będzie znacznie lepiej.
Wreszcie po złożeniu rowerów, gdy mieliśmy już ruszyć okazało się, że w rowerze Sary nie działa tylni hamulec (zapowietrzył się hamulec tarczowy). Sara wysnuwa hipotezę, że to pewnie przez zmiany ciśnienia podczas lotu, a mechanik rowerowy podczas przeglądu przed wyjazdem pewnie nie uzupełnił poziomu oleju (mimo sugestii) przez co hamulec się zapowietrzył, bo jego poziom był zbyt niski. Tak więc już na starcie musieliśmy zmienić nasze plany. Zamiast zwiedzania półwyspu Reykjanes udaliśmy się do Reykjavíku, by szukać jakiegoś serwisu rowerowego.

Tak prezentowały się nasze rowery gotowe do drogi - lotnisko w Keflaviku.

Brak hamulca, ruchliwa droga, deszczowa i wietrzna pogoda spowodowały, że dystans 50 km pokonaliśmy w 8 godzin. Dopiero z Hafnarfjörður zabrał nas do stolicy Radek - mój kolega ze studiów (on także wyjechał na Islandię). Niestety w serwisie powiedzieli nam, że rower będzie do odbioru dopiero w poniedziałek koło południa. Mieliśmy więc sporo czasu, by zwiedzić największe atrakcje stolicy. Wspólnie z Radkiem udaliśmy się na spotkanie geologów i geografów (kilka z tych osób to moi znajomi z czasów akademickich), gdzie każdy opowiadał o mieszkaniu na Islandii.

Zwiedzanie stolicy rozpoczęliśmy od spaceru do centrum miasta.

Te 2,5 dnia wykorzystaliśmy, by delektować się daniami kuchni islandzkiej oraz zwiedzić m.in. ogród botaniczny, salę koncertową Harpa, port, Perlan oraz centrum.

Ogród botaniczny w Reykjaviku.

Feeria barw w ogrodzie botanicznym - Reykjavik.

Mak polarny - tutaj nawet maki mają inną barwę :P

Jak dobrze mieć znajomych na całym świecie, do których można wpadać w odwiedziny! W poniedziałkowe popołudnie Sara w końcu odbiera rower – działający. Mogliśmy więc rozpocząć na dobre naszą wyprawę. Pogoda była dobra, choć wiatr mimo wszystko dosyć silny. Naszym celem był Þingvellir.

Sólfar - pamiątkowe zdjęcie przed rzeźbą przedstawiającą łódź Wikingów.


Widok na Zatokę Faxa.


Nowoczesna sala koncertowa Harpa. 

Gdy wydawało się, że już wszystko co najgorsze mamy za sobą, na przedmieściach Reykjavíku w Mosfellsbær Sara zakomunikowała, że musi wracać do domu. Ta wiadomość mocno mnie zaskoczyła. W pierwszej chwili nie wiedziałem kompletnie, co mam dalej robić. Postanowiliśmy, że wracamy z powrotem do Reykjavíku.

Wysoki na 73 m kościół Hallgrímskirkja. Wygląd kościoła ma nawiązywać do spotykanych w całej Islandii kolumn bazaltowych. Z przodu obiektu znajduje się pomnik Leifa Erikssona - pierwszego Europejczyka w Ameryce.

Port w Reykjaviku.

Pomnik Ingólfura Arnarsona - norweskiego Wikinga. To pierwszy człowiek, który postanowił na stałe zamieszkać w Islandii.

W środku nocy dotarliśmy na dworzec BSI w stolicy, skąd odjeżdżają autobusy na lotnisko. Tak więc, choć to już czwarty dzień wyprawy można powiedzieć, że nie ruszyliśmy się z miejsca. Zastanawiałem się sam, czy też nie zrezygnować, skoro wszystko idzie pod górkę. Za długo się przygotowywałem, by się tak po prostu poddać. Miałem w końcu jeszcze 46 dni, by objechać Islandię a to bardzo dużo czasu. „Jadę dalej” - postanowiłem. Pożegnałem się z Sarą i ruszyłem przed świtem na spotkanie z przygodą. Tak, więc była to już moja samotna wyprawa.

Okolice jeziora Tjörnin w Reykjaviku.

Dómkirkja - katedra luterańska w Reykjavíku.

Parlament w Reykjaviku. To w tym budynku spotyka się Althing - najstarszy do dziś istniejący parlament na świecie.

Góry wulkaniczne na półwyspie Reykjanes widziane spod Perlana w Reykjaviku.

Kemping w Reykjaviku. Najdroższy kemping, na którym przyszło mi nocować. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz