środa, 8 listopada 2017

„Złoty Krąg” - dwa kontynenty, gejzery, wulkany i „Złoty Wodospad”


„Złoty Krąg” - dwa kontynenty, gejzery, wulkany i „Złoty Wodospad”

Dzień: 5 - 6;
Pokonany dystans: 221,3 km, (cała wyprawa łącznie: 283,4 km);
Trasa: Reykjavík - Hengill - Þingvellir – Laugarvatn - Geysir - Gullfoss - Flúðir - Hella.



"Złoty Krąg" - przebieg trasy. Opracowanie własne w GoogleMyMaps.

DZIEŃ 5:

Wreszcie piątego dnia o świcie, najkrótszą trasą ruszyłem w stronę Þingvellir. Cieszyłem się, że opuszczałem już Reykjavík. Samo miasto mnie aż tak bardzo nie zachwyciło. Owszem jest tu kilka ciekawych miejsc i obiektów, ale zdecydowanie za mało. Wszystko, co najciekawsze już zdążyłem zobaczyć, więc nie wiem co bym miał robić kolejny dzień w najdalej na północ położonej stolicy świata. Zresztą nie miasta, tylko przyroda przyciągnęła mnie na wyspę, więc tym bardziej cieszyłem się, że wreszcie będę mógł zobaczyć jej piękne oblicze.
Spod dworca autobusowego BSI w Reykjavíku skierowałem się na wschód, w stronę Elliðaárdalur - terenów rekreacyjnych w centrum miasta, gdzie człowiek zapomina o tym, że znajduje się w środku największego miasta Islandii. Po parku biegają dziesiątki królików (na wyspę zostały sprowadzone w celach hodowli, a następnie wypuszczone na wolność), środkiem doliny płynie rzeka, na której znajdują się liczne kaskady. Dodatkowo cała okolica jest porośnięta drzewami, których przecież na Islandii jest stosunkowo niewiele.


Reykjavíku jest wiele świetnie poprowadzonych ścieżek dla rowerzystów i pieszych.

Elliðaárdalur to tereny rekreacyjne położone w Reykjavíku. Pewnym zaskoczeniem dla mnie była spora liczba królików biegających po parku.

Przez środek Elliðaárdalur płynie rzeka Elliðaár, na której znajduje się kilka ładnych wodospadów.


Tutaj najładniejszy wodospad na rzece Elliðaár.

W końcu dotarłem do "jedynki" - drogi okrążającej wyspę. Ze względu na spore natężenie ruchu samochodowego, wolałem jechać ścieżkami rowerowymi i konnymi. Moim celem była droga nr 431 a potem 435. To one miały mnie zaprowadzić w okolice jeziora Þingvallavatn. Tym sposobem rozpocząłem przygodę ze Złotym Kręgiem.
Złoty Krąg (Golden Circle) - to region położony nieco na wschód od stolicy kraju. Znajduje się tu wiele ciekawych miejsc wartych zobaczenia, z czego 3 należą do ścisłego TOP-u największych atrakcji Islandii. Należą do nich: Þingvellir, Geysir i Gullfoss (wszystkie te miejsca znalazły się na mojej trasie). Jeżeli nie mamy zbyt wiele czasu na zwiedzanie całej Islandii, a chcielibyśmy zobaczyć jak najwięcej, to koniecznie powinniśmy zobaczyć Złoty Krąg. Na zwiedzenie całego regionu wraz z Reykjavíkiem wystarczy tylko jeden dzień (opcja dla turystów podróżujących samochodem).
Trasa nr 435 biegnie w stronę wulkanicznego masywu Hengill (803 m n.p.m.). Początkowo wyznaczono ją na płaskowyżach: Miðdalsheiði i Mosfellsheiði. Jadąc po tym płaskim terenie zastanawiałem się - co ja właściwie tutaj robię? Dookoła monotonny księżycowy krajobraz, tylko gdzieś na horyzoncie widoczne góry. Właściwie jedynym charakterystycznym elementem towarzyszącym mi przez większość trasy był biegnący w pobliżu drogi rurociąg, którego początek znajdował się w pobliskiej elektrowni geotermalnej. Dodatkowo pogoda się popsuła i zaczął kropić deszcz, a co gorsza wiać silny, przeciwny wiatr, skutecznie hamujący mój zapał, który towarzyszył mi od samego rana. Pojawiły się pierwsze przekleństwa pod nosem, a nawet pierwsze okrzyki (dzisiaj się z tego śmieję :-D), ale to nie jest zabawne, gdy pedałujesz ile masz sił w nogach, a poruszasz się żółwim tempem.


Nieco monotonny fragment trasy przez płaskowyż Mosfellsheiði.

Pokonywane kilometry przybliżały mnie w stronę gór wulkanicznych. Pierwszy stromy podjazd i od razu problem - nie jestem w stanie jechać. Schodzę więc z roweru i pchając go zdobywam pierwsze wzniesienie licząc, że dalej będzie łatwiej. Niestety nie było łatwiej, kolejne wzniesienie i znów ten sam problem - przeciwny, silny wiatr. I tak dalej, i tak dalej. Właściwie każdy kolejny podjazd musiałem pchać rower. Jedynie na zjazdach mogłem siąść na siedzisku i trochę odpocząć. To była prawdziwa mordęga. Zacząłem się zastanawiać: czemu właściwie zachciało mi się jechać górami do Þingvellir? Przecież każda inna trasa byłaby znacznie łatwiejsza. Choćby ta, którą dzień wcześniej planowaliśmy wspólnie z Sarą dojechać do Þingvellir. Problem w tym, że ja zawsze gdy podróżuję samotnie lubię sobie utrudniać życie. Dziś nie żałuję tej decyzji, bo okolica była wyjątkowa i pal licho, że sporą część trasy prowadziłem rower. Nie miałem już okazji później podziwiać akurat takiego wulkanicznego krajobrazu, jak ten w okolicach wulkanu Hengill.

Wreszcie w górach wulkanicznych niedaleko wulkanu Hengill zaczęły się podjazdy i zjazdy. Krajobraz też zmienił się na ładniejszy.

W okolicach wulkanu Hengill poprowadzono wiele pieszych ścieżek turystycznych.

Malownicza trasa wiła się między wulkanicznymi skałami.

Owce na Islandii mogą chodzić dosłownie wszędzie, gdzie tylko sobie zażyczą. W wielu miejscach, gdzie żywią się trawą nie ma ogrodzeń. Widziałem je spacerujące na drodze, na wierzchołkach gór, na półkach skalnych w głębokich kanionach (sam nie wiem jak się tam dostały), na plaży, na mokradłach, czy w pobliżu budynków.

Widok na góry wulkaniczne niedaleko wulkanu Hengill.

Pokonując kolejne wzniesienie zastanawiałem się: czy już za górą zobaczę Þingvallavatn (84 km²) - największe jezioro naturalne Islandii? Wreszcie je zobaczyłem. Ten ogromny zbiornik osiąga głębokość 114 m. Jezioro jest pochodzenia tektonicznego. W jego okolicach znajduje się cały skomplikowany system szczelin świadczących, że w tym miejscu przebiega granica płyt tektonicznych: Eurazjatyckiej i Północnoamerykańskiej. Na jego południowych brzegach z oddali mogłem obserwować fumarole (rodzaj ekshalacji wulkanicznej).

Zjazd w stronę jeziora Þingvallavatn.

Widok na pole lawowe i jezioro Þingvallavatn.

W okolicach Þingvallavatn pogoda zaczęła się poprawiać. Zza chmur coraz śmielej zaczęło wychodzić Słońce, a co ważniejsze wiatr osłabł. Drogami nr 360 i 36 objechałem zachodni brzeg jeziora, docierając do Þingvellir - jednej z największych atrakcji turystycznych Islandii.

Jeden ze szczytów w pobliżu jeziora Þingvallavatn.

Jezioro Þingvallavatn to największy naturalny zbiornik na Islandii. Pośrodku jeziora znajduje się kilka wysepek.


Trasa wzdłuż zachodniego brzegu jeziora Þingvallavatn.
Þingvellir to miejsce bardzo interesujące ze względu na budowę geologiczną. Znajduje się ono bowiem w miejscu, gdzie stykają się płyty tektoniczne: Eurazjatycka i Północnoamerykańska (strefa ryftu kontynentalnego, będąca przedłużeniem ryftu biegnącego środkiem Grzbietu Śródatlantyckiego). Powierzchnia ziemi jest tu poprzecinana licznymi szczelinami, wśród których największą tworzy głęboki wąwóz Almannagjá. Z kolei szczelina Silfra jest popularna wśród płetwonurków, gdyż w krystalicznie czystej wodzie można popływać tutaj między kontynentami.
Þingvellir to także bardzo ważne miejsce dla historii Islandii. To pod ścianą wąwozu Almannagjá w 930 r. n.e., po raz pierwszy zebrał się islandzki parlament - Althing, który jest najstarszą instytucją parlamentarną na świecie, która funkcjonuje do dziś. Althing obradował tutaj aż do końca XVIII wieku. Dziś obrady odbywają się już w budynku parlamentu w Reykjavíku.
W 1928 roku na tym obszarze utworzono park narodowy, który w 2004 roku został wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Þingvellir - na styku Eurazjatyckiej i Północnoamerykańskiej płyty tektonicznej.


W Þingvellir znajduje się wiele szczelin powstałych w strefie ryftu kontynentalnego.

Dojechawszy do Þingvellir postanowiłem pospacerować się po okolicy. Moim głównym celem było zobaczenie z bliska wąwozu Almannagjá. Miejsce to jest wyjątkowe, zwłaszcza dla osób, które na poważnie interesują się geologią. Bo spacer między kontynentami, a właściwie - dwoma płytami litosfery to dla geologa, czy osób interesujących się naukami o Ziemi wartość bezcenna. Wróciwszy do roweru zastałem tam kilkoro turystów azjatyckiego pochodzenia, którzy pozowali do zdjęć, przy moim obładowanym sakwami rowerze. Poczekałem grzecznie aż zrobią sobie selfie. Była to pierwsza, ale nie ostatnia sytuacja, gdy mój rower stał się jedną z atrakcji dla turystów. Prawdziwą plagą byli turyści w interiorze, którzy mijając mnie samochodami zatrzymywali się tylko po to, by zrobić mi ujęcie z surowym pięknem interioru. Po jakimś czasie zaczęło mnie to już denerwować. Z drugiej strony nie dziwię się im, bo naprawdę patrząc na reakcje większości kierowców, których tam spotkałem (okazywali podziw przyklaskując mi, czy podnosząc do góry kciuk), byłem dla nich bohaterem, albo pozytywnym szaleńcem :-D. Interiorowi będzie poświęcony jednak osobny wpis, więc na razie musicie się uzbroić w cierpliwość :-P.

Wąwóz Almannagjá w Þingvellir. To pod tą ścianą od X wieku obradował Althing - najstarszy istniejący do dziś parlament na świecie.

Þingvellir - na styku dwóch kontynentów.

Z Þingvellir trasami nr 36 i 365 dojechałem do Laugarvatn (miejscowość znana z gorących źródeł i basenu), skąd drogami nr 37 i 35 dotarłem do Geysir (ok. 45 km od Þingvellir).

Trasa nr 36 wiedzie wzdłuż wschodniego brzegu jeziora Þingvallavatn.
  
Trasa w stronę Laugarvatn była płaska. Góry mogłem podziwiać tylko w oddali.

W stronę Laugarvatn.

Z każdą minutą pogoda stawała się coraz ładniejsza. Można powiedzieć, że popołudniu miałem już prawdziwy upał. Oczywiście, jak na islandzkie warunki. Temperatura powietrza prawdopodobnie oscylowała około 20 stopnia Celsjusza (najcieplejszy dzień podczas wyprawy). Było mi na tyle gorąco, że postanowiłem jechać w koszulce z krótkim rękawem.

Takie oto widoki towarzyszyły mi w drodze do Laugarvatn.

Laugarvatn.

Dojeżdżając do Geysir późnym popołudniem postanowiłem, że jeszcze tego samego dnia zobaczę Gullfoss - najsłynniejszy wodospad Islandii. Chciałem wykorzystać pogodę, którą akurat w tym dniu miałem wspaniałą. Na Islandii nigdy nie wiadomo, co może nas czekać w kolejny dzień. Pogoda jest tu bardziej dynamiczna i przez to mniej przewidywalna niż ta w Polsce. Postanowiłem jednak, że w pobliżu gejzerów będę nocował na kempingu. Rozłożyłem więc namiot zostawiając w nim sakwy. Tym sposobem mając lżejszy rower, ruszyłem do oddalonego o ok. 6 km na wschód od Geysir wodospadu Gullfoss, zostawiając gejzery na sam koniec dnia.

W ekspresowym tempie dotarłem do wodospadu Gullfoss.
Gullfoss ("złoty wodospad") znajduje się na rzece Hvítá. Wody rzeki spadają tu z impetem po dwóch progach, wysokich na 11 i 21 m, by potem płynąć głębokim na około 70 metrów i długim na ponad 2 km wąwozem. Wodospad robi duże wrażenie, szczególnie w słoneczne dni, gdy unosi się nad nim tęcza. Ja miałem to szczęście, że w takich idealnych warunkach mogłem podziwiać ten piękny wodospad. Woda rozbryzgująca się na skałach tworzy mgiełkę, dlatego na spacer trzeba się ubrać w nieprzemakalne ubrania (należy również zachować ostrożność chodząc po śliskich skałach, gdyż wielu turystów przez swoją nieuwagę straciło tu życie wpadając do rzeki).
Wodospad Gullfoss w najlepszym wydaniu.

Wzburzone wody rzeki Hvítá - wodospad Gullfoss.

Rzeka Hvítá poniżej wodospadu Gullfoss wpada w długą na około 2 km szczelinę.

Stojąc obok wodospadu można poczuć jego olbrzymią siłę.

Zachwycony urzekającym pięknem wodospadu, wróciłem na sam wieczór na kemping w pobliżu gejzerów. Postanowiłem, że przed pójściem spać przyjrzę się im z bliska.


Wracając w stronę gejzerów mogłem podziwiać szczyty położone dalej na północ w kierunku interioru.
Geysir to obszar, na którym jest kilka gorących źródeł wyrzucających słupy wody - gejzerów. Znajdują się one w dolinie Haukadalur. Najsłynniejszym gejzerem jest Geysir (to od jego nazwy pochodzi miano nadane tego typu źródłom geotermalnym na całym świecie). Niestety od lat 60. XX stulecia nie wybuchający sam z siebie (gejzer ten wyrzucał słup wody na wysokość aż 80 m). Uaktywnia się jedynie podczas trzęsień ziemi. W tej chwili największą atrakcją doliny jest gejzer Strokkur, regularnie co 5 - 10 minut wyrzucający potężny, wysoki na 30 - 35 metrów słup wody (w tej chwili najwyższy gejzer Islandii). Choć wyrzuca on słup wody na 2- krotnie niższą, wysokość niż dawniej Geysir, to widok tak dużego gejzeru jest doświadczeniem, które zapamiętam do końca swojego życia. Oczywiście w dolinie Haukadalur znajduje się jeszcze kilka maleńkich gejzerów.
Gejzer Strokkur to najwyższy czynny gejzer Islandii. Potrafi wyrzucić słup wody na wysokość aż 35 metrów.

Poniżej na filmie gejzer Strokkur wyrzucający słup wody:


W dolinie Haukadalur znajduje się kilka gejzerów. Cała okolica dosłownie paruje.

Tak zakończyłem pierwszy dzień, kiedy wreszcie poczułem, że jestem na wyprawie rowerowej dookoła Islandii.

DZIEŃ 6:

Dzień rozpocząłem od pobudki około 8:00.

Noc spędziłem na kempingu w pobliżu Geysir.

Zanim ruszyłem w dalszą trasę, wpierw udałem się na pożegnanie z gejzerami. Ponownie przespacerowałem się po całej dolinie Haukadalur, skupiając swoja uwagę głównie na gejzerze Strokkur.

Litli Geysir - maleńki gejzer w dolinie Haukadalur.

Niegdyś Geysir wyrzucał słup wody na wysokość aż 80 metrów.

Dziś Geysir wyrzuca słup wody nieregularnie, głównie w czasie nawiedzających okolicę trzęsień ziemi.

W wyprawowej koszulce - dolina gejzerów.

Gejzer Strokkur.

Wreszcie gotowy do drogi ruszyłem na południe w stronę Flúðir. Moja trasa biegła drogą nr 30, która przez pierwsze kilka kilometrów wiodła drogą szutrową. Dalej już asfaltem przejechałem nad rzeką Hvítá, by po kolejnych kilkunastu kilometrach dojechać do Flúðir.

Szutrowy fragment trasy.

Konie to obok owiec najczęściej spotykane zwierzęta w Islandii.

Na zdjęciu widać odcinek rzeki Hvítá na polu lawowym.

Flúðir to miejscowość znana głównie z leżącego tutaj SPA - "Sekretna Laguna". Na jego obrzeżach znajduje się inne warte zobaczenia gorące źródło - Hrunalaug (z zabytkową przebieralnią).

Podczas wyprawy widziałem mnóstwo pięknych koni.

Flúðir - "Sekretna Laguna".

Pierwotnie za Flúðir miałem jechać trasą przez: wodospad Haifoss - Landmannalaugar – w pobliżu wulkanu Hekla. Zrezygnowałem jednak z tej opcji z powodu opóźnienia, co do pierwotnych planów. Trasa ta jest też bardzo wymagająca, a nie wiedziałem jeszcze na co stać mnie i mój nowy rower. Dziś żałuje tej pochopnej decyzji, ale jak to mówią: co się odwlecze, to nie uciecze. Mam powód, by ponownie zawitać na Islandię. Tym razem będę miał okazję przejść wulkaniczny szlak Laugavegur - uznawany za jeden z najpiękniejszych szlaków turystycznych na świecie.

Trasą nr 30 wiodącą wśród rolniczych pastwisk (Złoty Krąg to najbardziej rolniczy region Islandii) dotarłem do "jedynki"- najważniejszej drogi w kraju. Po drodze mogłem podziwiać widoczny w oddali wulkan Hekla - najbardziej znany wulkan Islandii.

Złoty Krąg to najbardziej rolniczy region Islandii. Rolnictwu sprzyja klimat (najcieplejszy region Islandii) i powierzchnia, która w tej części kraju jest głównie płaska.

Wulkan Hekla (1491 m n.p.m.) - najbardziej znany wulkan Islandii.

Jadąc przez 21 km, ruchliwą w sezonie drogą nr 1, minąłem najdłuższą rzekę lodowcową Islandii - Þjórsá (230 km), by ostatecznie dotrzeć do miejscowości Hella. W Hella postanowiłem przenocować na tutejszym kempingu. Poznałem tam Norweżkę, która tak jak ja zamierzała objechać dookoła wyspę, jednak w przeciwieństwie do mnie zamierzała tego dokonać samochodem.

Kolejny nocleg zaplanowałem sobie na kempingu w Hella.

Tak zakończyła się moja przygoda ze Złotym Kręgiem. Pierwotne plany zakładały jeszcze zobaczenie wypełnionego jeziorkiem wulkanu Kerið (Grimsnes) oraz pieszą wycieczkę do doliny Reykjadalur - doliny z gorącą rzeką. Niestety, te miejsca nie były mi po drodze z powodu konieczności wcześniejszej niż planowałem wizyty w stolicy (awaria roweru Sary). Na szczęście do Reykjadalur udało mi się dotrzeć na sam koniec wyprawy (o tym będzie w ostatnim poście, który ukaże się w fotorelacji z wyprawy rowerowej dookoła Islandii). Na zobaczenie wulkanu Grimsnes nie było już jednak czasu. Mimo wszystko jestem bardzo zadowolony, z mojego pobytu w Golden Circle. Pogodę miałem tutaj wspaniałą. Zobaczyłem także 3 miejsca, na których mi najbardziej zależało, tj.: Þingvellir, Geysir i Gullfoss. Region ten polecam każdemu z Was głównie dlatego, że lepszych gejzerów nie zobaczycie już nigdzie na Islandii. I właśnie dlatego uważam, że skoro Islandia jest nazywana "wyspą gejzerów", to każdy turysta odwiedzający Islandię, powinien je zobaczyć na własne oczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz